Meksykańskie wakacje

Przedłużający się okres kwarantanny nie wpływa dobrze na mój nastrój. Jako osoba wolna duchem i bardzo towarzyska, źle znoszę zamknięcie w czterech ścianach i wszelkie ograniczenia socjalne.
Rozumiem, że to dla dobra nas wszystkich, dla zdrowia i bezpieczeństwa, wiem też, że nie powinnam narzekać, gdyż w chwili obecnej nie muszę stawiać czoła realnym i trudnym problemom.
Znalazłam zatem sposób, by jakoś umilić sobie czas i poprawić humor – uciekam myślami do wspomnień. 😊
Szczególnym sentymentem darzę ostatnie moje wakacje (minęły ledwie 2 miesiące, a czuję jakby to była inna epoka, inna rzeczywistość…), które miałam szczęście spędzić w Meksyku.

Wybrałam się na wycieczkę objazdową po krainie Azteków, zwiedziłam kilka miast, piramid, miejsc kultu i ciekawostek przyrodniczych, a uwieńczeniem podróży był kilkudniowy wypoczynek nad wodami Pacyfiku.
Meksyk na pewno kojarzy Wam się z niebezpiecznym, skorumpowanym krajem, w którym panoszy się mafia. Meksykanom na pewno nie jest łatwo tutaj żyć, muszą podporządkowywać się innym regułom, nie mają też takiej ochrony, jak w innych państwach. Szczególnie trudno jest być tutaj bogatym, gdyż nagminnie zdarzają się rabunki i porwania dla okupu.
Takie sytuacje nie dotyczą jednak turystów. Zarówno rząd, jak i mafie wiedzą, że turystyka to ważna i dochodowa gałąź gospodarki i poza oficjalnym obiegiem zarobi się również na mytach. Dlatego wycieczki organizowane przez biura podróży poza przewodnikiem mają w pakiecie opiekuna – autochtona od spraw wszelakich. Zapewniam, że w drodze jak i w żadnym ze zwiedzanych miast nie spotkało mnie ani jedno nieprzyjemne zdarzenie.

Meksyk znany jest przede wszystkim ze swojej katolickości i kultu maryjnego. Na każdym kroku spotyka się tutaj kapliczki maryjne, kościoły są zapełnione, a pomników Papieża JPII nie sposób zliczyć. Nie można jednak porównać naszej katolickiej wiary z meksykańską hybrydą. Tutaj pomieszały się obrzędy i wierzenia chrześcijańskie z indiańskimi, święta mają inny przebieg, a indiański kapłan jest równie ważny jak ksiądz. W Ciudad de Mexico, na najważniejszym placu stoi olbrzymia katedra, a tuż obok szamani ubrani w tradycyjne stroje okadzają dymem wyległych z kościoła wiernych, odstraszając choroby i złe duchy. Kult Catriny widoczny jest na muralach, w galeriach, wystawach sklepowych, rzeźby Pani – Kościotrup można znaleźć wśród pamiątek dla turystów. Dla Europejczyka niesamowite jest to pogodzenie się ze śmiercią i takie pogodne oswojenie się z tematem straty. Pięknie dualizm ten oddaje maska, której jedna połowa symbolizuje dzień i życie, a druga noc i śmierć.





Meksyk to też historia plemion indiańskich. Ponieważ poruszałam się głownie po terenie, na którym kilkaset lat temu występowali Aztekowie, poznałam dogłębnie ich historię oraz niesamowitą kulturę. Kulturę śmierci, okrucieństwa i rzezi. Aż trudno uwierzyć, że z zimną krwią mordowali i składali w ofierze swoich, wrogów, każdego byle tylko przebłagać bóstwa. Po ich krwawych dziejach pozostały pamiątki w postaci piramid, obsydianowych mieczy i kamienia słońca, błędnie uważanego za aztecki kalendarz.





W Meksyku ważna jest też oczywiście tequila. A jest ona pochodną mezcala (bimbru z agawy, którego smak poprawia zanurzony tam tłusty robaczek). Będąc tam miałam okazję zarówno degustować, jak i przyjrzeć się procesowi powstawania tego trunku, począwszy od oglądania przeogromnych szyszek, poprzez proces ich palenia, mielenia, aż do fermentacji.



Zwiedzając niewielką część Meksyku miałam okazję zobaczyć kilka ciekawych miast. Kolorowe, z mnóstwem murali, roztańczone wieczorami i pełne gwaru w dzień pozostawiły po sobie w pamięci niesamowite wrażenia.
Ciudad de Mexico, Oaxaca, Santa Maria del Tule, Puebla, Taxco… każde inne, ze swoim własnym klimatem, a jednak takie meksykańskie, latynoskie. Jednym słowem – cudowne!






Szczególnie klimatyczne jest Acapulco. Nie tylko dlatego, że to miejscowość nad oceanem, znana z pięknej plaży, lecz także miejsce z tętniącą życiem promenadą La Costera, po której można się poruszać szalonymi autobusikami z dziurami w podłogach i głośną muzyką puszczaną przez kierowców – DJ’ów.

Jedną z największych atrakcji w Acapulco jest pokaz skoków do wody z 45-metrowej skały La Quebrada (hiszp. wąwóz). Od 1934 r. pięć razy dziennie na szczyt La Quebrady wdrapują się skoczkowie, zwani ludźmi – gwoźdźmi, aby na oczach przejętych widzów skoczyć w otchłań oceanu. Jest to o tyle niebezpieczne, że muszą umieć dokładnie przewidzieć w którą falę trafią, gdyż może się zdarzyć, że poziom wody w szczelinie będzie za mały.


Na koniec chciałam Wam pokazać kilka ciekawostek ilustrowanych zdjęciami.
Kobiety w Meksyku uznawane są za dojrzałe już w wieku 15 lat. Od tego momentu mogą wychodzić za mąż. Przejście w dorosłość poprzedzane jest huczną uroczystością.

Meksyk to kraj totalitarny. Normą jest wojsko na ulicach.

W każdym mieście można znaleźć piękne murale.

Piękne zdjęcia, dużo ciekawych informacji i zapewne super wspomnienia, chciałabym kiedyś odwiedzić Meksyk!
Polecam! Ja jeszcze planuję zwiedzić Jukatan 😉
Super foty, tak kolorowo tam!
Dzięki :*
Niesamowity wpis i wspaniała podróż. Mi się marzy taka podróż w nieznane, ale najpierw chcę zwiedzić całą Polskę 🙂
Polska też jest ciekawa i cudowna. Dobry plan na ten rok 😉